poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Sopot Festiwal 2008

W tym roku po raz pierwszy zabrałem się za oglądanie Sopot Festiwal :) Fajnie, że śpiewają wszyscy na żywo, bo można posłuchać jak tak naprawdę brzmią.
Na polskie eliminacje sie nie napalałem, bo wiedziałem, ze w nich nie ma niczego ciekawego :P Już chyba najbardziej podobał mi się Video + Ania Wyszkoni, chociaż Pectus też niczego sobie (w porównaniu do polskich zespołów). Najlepsze były potem komentarze jury, a najbardziej Kozyry ^^ Ale pojechał Leszową :P
Na finał już czekałem z niecierpliwością, bo miał być Mans i Danny, a i nową Ruslane chciałem zobaczyć (lubię Wild Dance). Innych nie słyszałem, więc też byłem ciekaw jak wypadną. Idźmy więc po kolei:

Ruslana - Moon of Dream


Piosenka przypadła mi do gustu, szczególnie refren. Ciekawy też był ten nagły przeskok "rytmowy", choć te niedźwiedzie mogła sobie podarować :P Szkoda, że ją trochę pojechali :/ Uważam, że solo wypadła lepiej niż w clipie z T-Painem :P

Danny - Tokyo


Ale się obstrzygł na Sopot xD Zupełnie inna osoba :O Ale tak tez mu fajnie. Całkiem fajnie zaśpiewał.

Velvet - Chemistry


Już wcześniej słyszałem parę piosenek tej wokalistki. Podobała mi się, choć chwilami miałem wrażenie, że wszystko jest tak na jedną nutę... Ale jej występ mi się podobał :P

Matt Pokora - Catch me if you can


Kiedyś widziałem jeden jego teledysk na Vivie i nie przypadł mi do gustu. Na Sopocie się na nim nie zawiodłem! Piosenka mocno średnia, a i sam śpiew tak jakby od niechcenia :/ Ogólnie to według mnie najgorsza piosenka w finale. Całe szczęście, że niczego nie wygrał!

Oh Laura - Release me


Wielkie zaskoczenie. Po raz pierwszy słyszałem tę piosenkę, ale mi od razu wpadła w ucho (lubię takie rytmy). Do tego świetna wstawka gry na harmonijce. Według mnie bardzo zasłużona wygrana.
Podobno była ona takim zjawiskiem jak w tamtym roku Sophie Ellis Bextor, ale tym razem docenionym (info z onet.pl). Nie mogę dojść jakim cudem Feel w tamtym roku zgarnął obie nagrody skoro była tam moja Sophie :(

Mans Zelmerlow - Brother Oh Brother


Cała płyta Mansa mi się podoba, więc na ten występ czekałem najbardziej. Ten też się ostrzygł nie do poznania ^^ Całkiem fajnie to wypadło, myślałem, że będzie gorzej. Myslałem, że dostanie nagrode od publiczności :/

Pectus - To, co chciałbym Ci dać


Jak na polskie realia piosenka jest całkiem fajna, ale wśród piosenek zagranicznych było parę naprawdę lepszych :/


Teraz może krótki komentarz do wyników:
Bursztynowy Słowik dla Oh Laury to bardzo dobry wybór, naprawdę sobie zasłużyli.
Słowik Publiczności dla Pectus to porażka... Miałem nadzieję, że dostanie go Mans, ewentualnie Danny. Czemu Polacy zawsze muszą wygrywać tego słowika? W końcu nikt nie będzie chciał przyjeżdżać, jak tylko Polacy będą doceniani.

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

"Yendi" S. Brust

Wczoraj skończyłem tę książkę. Jest to drugi tom Vlada Taltosa i niestety jest gorszy od tomu pierwszego... Ale tylko trochę :P Szczególnie początek odbiega poziomem - rwana akcja, powtarzające się opisy (typu: najpierw wszedł jeden, potem drugi, potem Vlad, potem ktoś inny...).
Ale od początku - fabuła koncentruje się wokół wydarzeń, które odbyły się przed pierwszym tomem. Dowiadujemy się jak Vlad zdobył teren i jak poznał swoją żonę. Ciekawe posunięcie, ale mam nadzieje, że dalsze tomy to już nie będzie przeszłość, bo chciałbym poznać dalsze losy Vlada, szczególnie jego historię po tym jak dowiedział się o swoim "pochodzeniu".
W książce dalej jest dobry humor, ale w pierwszym tomie był jednak trochę lepszy ;) Teraz często są kawały typu: "ile osób potrzeba do zrobienia czegośtam?" :P Oprócz tego są tez fajne odzywki jherega ;)
Jakby jednak nie patrzeć - jest to nadal kawał dobrej literatury rozrywkowej ;) Dla mnie 5/6. A jeśli kolejne tomy będą na podobnym poziomie, to będę naprawdę żałować tomów niewydanych Polsce...

sobota, 16 sierpnia 2008

"Przeminęło z wiatrem" M. Mitchell

Skończyłem "Przeminęło z wiatrem". Na tę książkę zostałem namówiony przez siostrę i nie żałuję ;) Nie jest to wcale jakieś mdłe romansidło. Owszem jest ważny wątek miłosny, ale nie tylko on jest ważny, lecz też ogólne postępowanie bohaterki podczas wojny - jak żyła przed wojną, co robiła podczas niej, jak starała się odbudować swój majątek w czasach rekonstrukcji, jak przeciwstawiała się kanonom epoki. Dlatego nie uważam też, by była to książka tylko dla bab.
Nie ma tu tez mdłych i niedorobionych scen erotycznych - miłość pokazana tu jest na zupełnie innym podłożu. Poza tym nie wszystko jest tak proste jak w "romansidłach". Bohaterka ma dużo rozterek i nie wszystko kończy się dla niej szczęśliwie.

Opowieść podobała mi się bardzo - trzyma w napięciu, jest ciekawa, czasami wzruszająca, czasami dająca do myślenia, czasami nawet tragiczna. Książka mimo swej dużej objętości nie ma dłużyzn, ani żadnych ewidentnie niepotrzebnych wątków. Wszystko się zazębia. Wciągnęła mnie i szybko ją pochłonąłem.
Książka tez jest jakoby nowym spojrzeniem na temat wojny secesyjnej, niewolnictwa i Ku Klux Klanu. Pokazuje, że nie wszystko jest czarno-białe jak się nam mogło z początku wydawać.
Dla mnie bardzo dobra książka i rozumiem dlaczego zaliczana jest do klasyki :) Dla mnie 6/6 :P

sobota, 9 sierpnia 2008

"Świt czarnego słońca" C. S. Friedman

Skończyłem właśnie "Świt czarnego słońca" C. S. Friedman. Książkę tą wygrałem na Katedrze z czego bardzo się cieszę :) I tak miałem zamiar po nią sięgnąć, ale w dalszej przyszłości, a tak miałem okazję ją teraz przeczytać.
Podobał mi się świat stworzony przez autorkę oraz jego historia. Z chęcią poznawałem prawa rządzące ta planetą oraz to, jak ludzie się na niej znaleźli. Bardzo interesował mnie też wątek Proroka (mam nadzieję, że w dalszych częściach też będzie co nieco o jego przeszłości).
Samej fabuły nie opisuję, bo książka jest już raczej na tyle znana, że każdy zainteresowany mógł sobie przybliżyć treść tej książki. Dodam tylko, że mi się podobała, stała na bardzo przyzwoitym poziomie. Tylko trochę mnie denerwowało wpychanie dwóch głównych bohaterów w niebezpieczeństwa, a gdy już mieli umrzeć, nagłe ich ratowanie... Ale cóż - wiadome było, że autorka nie uśmierci głównych postaci, ale w takim razie mogła trochę złagodzić te niebezpieczeństwa :P
Fajne jest też to, że z jednej strony książka jest po trosze zamkniętą całością - wątek Ciani został rozwiązany, a z drugiej wskazuje na drugi tom i pokazuje w która stronę potoczą się dalsze losy bohaterów ;) Na pewno niedługo kupię dalsze tomy (mam nadzieję, że będzie promocja świąteczna :P ).
Ocena ode mnie to 5/6. Książka fajna, ale nie genialna ;)

A teraz do czytania został mi tylko Ludlum, na którego na razie nie mam ochoty :/

"Jhereg" S. Brust

Niedawno skończyłem Jherega Stevena Brusta. Cóż mogę powiedzieć? Podobało mi się i to bardzo :P
Można powiedzieć, że opowiada historię zabójcy na zlecenie, a dokładniej jednego jego kontraktu. Podobał mi się sposób narracji - pierwszoosobowy.
Szybka i wartka akcja, intrygi, niespodziewane zwroty akcji i przede wszystkim humor - to największe zalety. Podobało mi się, że żarty nie były nachalne, ani jakieś niesmaczne. Nigdy nie miałem wrażenia, że autor na siłę wcisnął coś śmiesznego, wszystko do siebie pasowało :P
Ciekawy jest też świat, w którym rozgrywa się historia. Bardzo dobrze czytało mi się jego historię oraz nowe informacje o Domach. Sądzę jednak, że autor przesadził trochę z genezą istot na tym świecie (chodzi mi o eksperymenty ;)).
Motta przed każdym rozdziałem dodają książce smaczku i są całkiem fajne. Ciekawostką jest też rozróżnienie magii od czarów.
Denerwowały mnie tylko angielskie, nieprzetłumaczone nazwy broni. Co stało na przeszkodzie przetłumaczyć Spellbreakera na chociażby Łamacza Zaklęć? A Pathfindera na Odnajdywacza Drogi? :P Ale to tylko niewielki minusik.
Ta książka to dla mnie bomba :P Ocenię ją zaraz na biblionetce na 6/6. Jeśli dalsze tomy stoją na podobnym poziomie to szkoda, że nie zostały wydane wszystkie części. Zaraz muszę upolować na Allegro te, które ukazały się w Polsce ;)
Kończąc, chciałbym dopisać, że rozbroiła mnie ostatnia scena w książce :P

Eklavya

Film opowiada historię strażnika pewnego rodu. I w sumie tyle. Są pomniejsze wątki, ale dla głównej fabuły mają małe znaczenie.
Film jak na standardy bollywoodzkie jest bardzo krótki - trwa niecałe dwie godziny :P Ale w sumie to dobrze, że nie przedłużali tego na siłę...
Inne rzeczy w tym filmie też są niestandardowe jak na Bollywood. Mało jest o miłości oraz nie ma żadnych tańców, a jest tylko jedna piosenka.
Jest to film akcji, który naprawdę trzyma w napięciu. Początek może trochę nudnawy, ale dalej się rozkręca i szczególnie w drugiej połowie jest duzo akcji.
Film chciałem obejrzeć ze względu na Saifa Ali Khana. Myślałem, że on tu jest głównym bohaterem, a tu niespodzianka! Główną postacią jest Amitabh Bachchan. Stąd prosty wniosek - za dużo Amitabha, za mało Saifa :P
Końcówka była nie za specjalna... Nie zaspokoiła mojej żądzy krwi ;) Myślałem, że wszyscy się pozabijają, a tu takie buty... Ale i tak nie było najgorzej :P
Moja ocena to 8/10. Mogło być lepiej, ale i tak jest bardzo fajnie.

czwartek, 7 sierpnia 2008

Aetbaar / Zaufaj mi

Pierwszy film bollywoodzki, który wzbudził we mnie tyle emocji. A mianowicie - strasznie mnie denerwował :P Czasami głupota osób, czasami absurdy scenariusza, a czasami po prostu "główny zły" :P
Ale zacznijmy od początku - film opowiada historię miłosci, jak to zwykle w Bollywoodzie. Tym razem pokazana jest ona w zupełnie innej scenerii. Otóż mamy do czynienia z wariatem, któremu siadło na mózg (jak to kiedyś mój kolega napisał na kartkówce z polaka o Raskolnikowie). Dlatego też jest duzo akcji i czasami jest nawet strasznie :)
Co do strony muzycznej, była przeciętna. Było mało piosenek, żadna jakoś nie wpadła mi w ucho... Nie było tez "pląsów" :(
Gdy po dwóch godzinach myslimy już, że to koniec filmu, dostajemy od rezyserów niespodziankę - gratisowe 30 minut :P Na szczęście były one pełne akcji i naprawdę trzymały w napięciu ;)
Jak już wspomniałem na początku film mnie strasznie denerował i momentami irytował. Największe bezsensy dla mnie to:
- wariat dusi swoją "miłość", bo uwaza, że ta od niego uciekła, a babka zaraz mu to wybacza, tłumaczy sie i go przytula o_O
- scena w szpitalu. Pobita babka zobaczyła na korytarzu sprawce i zaczyna mówić i wskazywac palcem, a lekarz zamiast się odwrócić, to udaje głupka i pyta się o co chodzi...
- gdy lekarz wreszcie zmądrzał i zaczyna gonić zbrodniarza krzycząc, by go zatrzymali, nikt sie nie rusza... Ogłuchli, czy co? :P
- wariat leje kolesia w miejscu publicznym. Wszyscy się tylko przypatrują, choć osoba bita juz jest na "skraju wytrzymałości"
- ojciec babki dowiaduje się, że wariat jest zabójcą, to zamiast iść powiedzieć córce, to idzie grozić wariatowi :/
- córka, gdy dowiaduje się, że wariat jest mordercą, to zamiast od niego stronić, to idzie z nim porozmawiać...

Król bezsensu, pretendent do miana największego absurdu wszech czasów:
Babki uciekają motorówką, nie zdążyły za daleko odpłynąć. Wariat łapie za linę, która jest przymocowana do motorówki i... Nie, nie zostaje wciągnięty z molo do wody. Przyciąga motorówke, choć ta ma właczony silnik o_O Ale z niego strongman ^^

Wracając do aktorów. Nie lubię juz Johna Abrahama :P Aż za bardzo pasował do tej roli :)
Wbrew pozorom film nie był zły. Gdyby nie to, że mnie irytował, to byłby to kawał dobrej rozrywki. Ale w sumie to dobrze jak film wzbudza takie emocje ^^ Siostra nawet mówiła, bym wyszedł z pokoju, bo tak mnie chwilami niosło :P
Dla mnie 8,5/10.

wtorek, 29 lipca 2008

Supernatural / Nie z tego świata

Do tej pory widziałem tylko dwa odcinki tego serialu - pierwszy (zdawało mi się, że pisałem o nim na blogu, ale jak się okazuje, myliłem się :P), oraz pierwszy jakiegoś sezonu (pewnie drugiego), który leciał wczoraj w telewizji na TVNie.
Pierwszy odcinek całkiem mi się podobał, choć szczerze mówiąc niczego specjalnego nie pokazywał. Efekty specjalnie były ładnie zrobione, ale dziwnie wyglądały, szczególnie ten ogień na suficie ;) Postanowiłem po nim dalej oglądać serial, choć szczególnie mnie nie ciągnęło do niego.
Natomiast wczorajszy odcinek podobał mi się o wiele bardziej :D Dean znalazł się w szpitalu, był bliski śmierci, opuścił ciało i wędrował jako duch. Głównym "demonem" była Kostucha. Całkiem fajnie wyglądała w postaci ducha ;)
Denerwowały mnie trochę odzywki młodszego brata, typu: nie umieraj, cośtam cośtam.
Końcówka była bardzo fajna, nie było tak, że wszyscy cudownie ozdrowieli (na szczęście). Trzymała po prostu w napięciu.
Nie wiem, co moge jeszcze napisać :P Wciągnęło mnie i mam ochotę na resztę odcinków ;)

Paheli

Kolejny film prosto z Bollywood. Tym razem trochę nietypowy, bo pojawiają się elementy fantastyczne ;)
Fabuła skupia się wokół młodego małżeństwa, w którym mąż zaraz po ślubie wyjeżdża na 5 lat zarabiać pieniądze. Zostawia żonę samą na tak długi okres. Wtedy pojawia się duch, który przybrał postać męża. Wraca do domu, do żony. Czy ona go zaakceptuje? (też pytanie :P) Co się stanie po powrocie prawdziwego męża?
Film ogólnie polecam. Historia jest ciekawie opowiedziana, muzyka tez jest niczego sobie, choć żadna piosenka nie wpadła mi szczególnie w ucho. Nawet, o dziwo, efekty specjalnie są zrobione bardzo przyzwoicie (a tych trochę jest, bo główny bohater jest duchem i czaruje ;)).
Jedna rzecz mi się natomiast w filmie bardzo nie podobała - wyścig wielbłądów... Czy reżyserzy muszą wszędzie na siłę wciskać elementy humorystyczne? :/ I to w dodatku nie śmieszne? Chodzi mianowicie o to, że na wielbłądzie głównego bohatera jechały dwie osoby (przy czym na każdym innym jedna - w ogóle kto niby dopuściłby do takiego czegoś? :/) i to jeszcze tak, że jechali nie tam gdzie trzeba -_- Wyglądało to po prostu tragicznie, a nie śmiesznie....
Końcówka filmu jest całkiem ciekawie zrealizowana, choć wiem, że niektórych może bardzo rozczarować. Najpierw wskazuje na jedno zakończenie, a potem okazuje się, że film zupełnie inaczej się kończy.
Film oceniam na 8+/10. Trochę za mało na 9, ale za dużo na 8 :)

środa, 23 lipca 2008

"Przysięga Złota" E. Moon

Już jakiś czas temu skończyłem tę książkę, ale jakoś nie miałem weny :P Teraz tez nie mam, ale coś spróbuję skrobnąć ;)
Jest to trzeci i ostatni tom "Czynów Paksenarrion". Jest mnie więcej na poziomie drugiego tomu, chociaż nie wszystko mi się podobało :)
Paksenarrion odzyskuje siły, znów jest odważna i dzielna. Bogowie wybrali ją na paladynkę, więc podąża po świecie wypełniając ich wolę. No właśnie, wszędzie ciągnie ją wezwanie bogów. Troche jest to denerwujące, gdy mówi, że czeka na odpowiedź od boga lub cos w tym rodzaju :/
Głownym tematem tego tomu są poszukiwania zaginionego króla Lynoi, który został porwany, gdy był dzieckiem, a wszyscy mysleli, że zginął. Teraz prawda wychodzi na jaw - książę żyje i może objąć pusty tron! Tylko kto nim jest? Ja niestety wiedziałem od samego początku - bardzo trudno było się domyśleć -_- I to jest własnie największy minus. Autorka pisze jakby chciała nas podtrzymać w niepewności, kto jest zaginionym księciem, a od początku wiadomo kto nim może być, bo innej mozliwosci po prostu nie ma :P I bardzo niefajnie czytało mi sie te fragmenty, gdzie Paksenarrion szuka księcia i nie wie kto nim jest - każdy głupi by na to wpadł :P
Nie podobały mi się też tortury u kapłanów Liarta. Ksiązka mogłaby się obyć bez nich.
A co mi sie jeszcze nie podobało? Wszyscy ze spokojem przyjmują wieści, że Paksenarrion "uzdrowiała", stała się paladynką wybrana przez boga itp. Żadnego zdziwienia, niedowierzania, nic :P Tak jakby to się codziennie im przytrafiało.
Ale ogólnie książkę czyta się szybko, z zapartym tchem. Polecam fanom heroic fantasy - innym osobom raczej nie, bo ta ksiązka niczym specjalnym się nie wybija :P A że ja lubię heroic fantasy nie w nadmiarze, to daję jej 5/6 :P

Dziwne, że mi najbardziej podobał sie drugi tom, a w necie czytałem, że większośc uważa go za najgorszy ^^

Niedługo ma wyjść kolejna trylogia. Prequel "Czynów...", którego bohaterem bedzie Luap - przyjaciel Girda, który został póxniej świętym. paksenarrion była własnie paladynką Girda. Nie wiem czy kupię :P Poczekam na opinie, to jak wyjdzie całośc, to może zakupię wtedy (ale to będzie za parę lat, więc mam czas :P).

piątek, 18 lipca 2008

"Podzielona wieność" E. Moon

Jest to drugi tom "Czynów Paksenarrion" i zaznaczę od razu, że podobał mi się o wiele bardziej od części pierwszej ;) Ten tom wciągnął mnie tak bardzo, że mam wielka ochotę na więcej ^^ A postanowiłem sobie, że pomiędzy kolejnymi tomami będę sobie robić przerwę Ludlumem, ale po taki zakończeniu muszę po prostu zaraz zacząć czytać tom trzeci :P
Przed kupieniem tej trylogii czytałem co nieco o niej i większośc osób twierdziła, ze tom pierwszy ejst najlepszy. Ja mam odmienne zdanie. W części pierwszej fabuła była dość mało zróżnicowana - ucieczka w domu, wstęp do kompanii, proces Paks, walki z Siniavą. W tomie drugim jest juz o wiele więcej wątków - odejście z kompanii, przygoda w górach, zdarzenia w Moście Piwowarów, pobyt u paladynów, podróż do świątyni Luapa, a na sam koniec zwrot o 180 stopni :) Poza tym, o ile w pierwszym tomie wydawało mi się, że Paks przychodzi wszystko zbyt łatwo, to w drugim tomie tak łatwo juz nie jest - szczególnie pod koniec książki.
Ksiażkę czytało mi się o wiele szybciej i przyjemniej niż tom pierwszy - akcja bardziej mnie wciągnęła, gdyż więcej się działo. Jest też więcej magii, pojawiają się elfy i krasnoludy. Wokół Paks rozgrywają się "wielkie wydarzenia". Fajną forme miał też ostatni rozdział - był w formie listów marszałków do Marszałka-Generała - dodawało to trochę tajemniczości ^^ Dla mnie zdecydowane 5/6 - do szóstki brakuje trochę rozmachu, większych zwrotów akcji itp. :P Poza tym dalej fabuła skupia się tylko wokół jednego bohatera. A teraz zabieram się za trzeci tom :D

PS. Żeby nie było - to jest typowe heroic fantasy, więc jak ktoś nie lubi tego typu książek i ta mu się nie spodoba ;)

niedziela, 13 lipca 2008

House M. D. / Dr House 2x01

Pierwszy odcinek nowego sezonu, więc i oczekiwałem zmian ;) Tak więc przyglądam się początkowi co w nim zmieniono. Myślę nic! Ale nagle moich uszu dobiega muzyczka... Inna niż do tej pory :/ Ja rozumiem, że każdy sezon może mieć inne "intro", ale zazwyczaj podkład muzyczny zostaje taki sam, a tu właśnie jest na odwrót. I biorę to za minus. Muzyczka w pierwszym sezonie była bardzo fajna i klimatyczna i nie mam pojęcia czemu ktoś zdecydował się ją zmienić....
Inna zmiana, która zaraz rzuciła mi się w oczy? Zmiana włosów Cameron! :P Nie wiem po co je farbowała... Ale tą zmianę akurat da się przeżyć, ale w ciemnych włosach Cameron wyglądała lepiej :P
Tak jak się obawiałem była narzeczona House'a została w obsadzie serialu... Jak ja jej nie lubię :/ Sam nie wiem czemu, ale działa mi na nerwy.
Co do reszty - to jest dalej ten sam, genialny House. To co najważniejsze - humor i zagadki medyczne pozostały :) Bohaterowie są dalej ciekawi, Gregory dalej gnębi Chase'a :D A Cameron dalej jest za miłosierna dla innych :) Nic tylko polecić ten świetny serial. Myślę, że nie ma takiej osoby, której nie przypadłby do gustu.

"Testament Matarese'a" R. Ludlum

Kolejna książka Ludluma jaką przeczytałem. Ostatnio kupiłem na Allegro bardzo tanio dużo książek tego autora, więc będę miał co czytać ;)
Jak zwykle Ludlum jest w formie - zresztą czego innego można było się spodziewać po takim pisarzu? ;) Książka wybitna nie jest, sam pomysł na fabułę też nie (świat jest w wielkim niebezpieczeństwie, tajemnicza organizacja chce przejąć nad nim władzę), ale czyta się ją naprawdę szybko i przyjemnie. Autorowi nie można niczego zarzucić - jest wartka akcja, niespodziewane jej zwroty, walki między agentami, strzelaniny, zasadzki itp. ;)
A o czym jest dokładniej fabuła? Dwóch agentów "odchodzi" na emeryturę - amerykański agent Brandon Scofield i rosyjski Taleniekow. Są zaciekłymi wrogami jednak w obliczu zagrożenia złączają swe siły. Niby wygląda to niepozornie, lecz historia naprawde jest ciekawa. Zastanawia mnie tylko czemu we wszystkich książkach sensacyjnych musi być postać kobieca będąca/stająca się ukochaną głównego bohatera? To już się robi nudne :P
Tak jak już wspomniałem, książkę polecam. W końcu nazwisko autora zobowiązuje do dużej porcji dobrej rozrywki ;) Oceniam ja na 5/6. Brakuje jej trochę do Trylogii Bourne'a czy Paktu Holcrofta (w którym końcówka IMO przygniatała :P). Teraz musze się chyba rozejrzeć za "Spadkobiercami Matarese'a". Dopiero przed chwilą się dowiedziałem, że jest druga część dziejąca się po latach xD Mam nadzieje, że nie będzie to zwykła powtórka z rozrywki...

PS. Nie macie wrażenia, że Materase brzmiałby o niebo lepiej od Matarese'a? :P

Ta Ra Rum Pum

Napisze od początku - od dawna żaden bollywoodzki film mnie tak nie wciągnął jak Ta Ra Rum Pum. Nie ma tu żadnych przynudzanek, przegadanych scen, ani nic nie wnoszących momentów. Ani razu też nie myślałem "kiedy to się skończy?" albo "ile do końca?". Tak więc krótko mówiąc film mnie zassał :)
Zacznijmy może od obsady, bo już ona przykuwa do ekranu. Główne postaci grają Saif Ali Khan (bardzo lubię gościa, jest po prostu taki... sympatyczny :P) i Rani Mukherji (ją też bardzo lubię, a w tym filmie naprawdę dobrze zagrała i bardzo dobrze wyglądała :P). Oczywiście w filmie są parą :) A akcja się toczy w... tym razem nie w Indiach, a w Ameryce ;)
Film mozna podzielić na dwie części - obie bardzo ciekawe ;) Pierwsza, krótsza, opowiada o poznaniu się głównych bohaterów. Jest to opowieść wpisująca się w ramy Bollywoodu, bo przecież opowiada o miłości :P Ale jest to opowiedziane szybko, zwięźle i na temat ;) Saif gra kierowcę rajdowego wygrywającego wyścigi. Jest bogaty i rozrzutny, nie mysli o przyszłości. Rani za to o niej nie zapomina i jest muzyczką. Fajnie wyglądają ich pierwsze spotkania :D
Druga część filmu pokazuje jak szybko można zlecieć ze szczytu. Jest bardzo nastrojowa, taka melancholijna czasami. Rodzina Saifa przeprowadza się z Manhatanu do dzielnicy "biedoty". Ukazanie "upadku" wyszło bardzo dobrze, nic nie wydaje się być przesadzone - no może oprócz tej kąpieli w fontannie :P Ale to było już bardziej tak z przymrużeniem oka, więc można wybaczyć :) Bardzo dobry patent też był z bujaniem hamakami :D
W filmie nie podobała mi się tylko jedna rzecz - jedna piosenka. Może nie tyle sama piosenka, co teledysk do niej. A czemu? Sami zobaczcie :/

Sami widzicie jakie to jest kiczowate xD Ale zapewniam Was, że inne piosenki stoją na o wiele wyższym poziomie, tak jak i cały film :) Najbardziej podobała mi się chyba ta:

Ab Toh Forever


Wracając do fabuły. Nie wiem jak to jest możliwe, by na torach rajdowych było dozwolone "stukanie" w rywali -_- Główny czarny bohater tak mi działał na nerwy, a jeszcze ten jego uśmieszek :/ Dlatego bardzo podobał mi się koniec filmu, lepszego zakończenia nie mogli wymyślić.
Podsumowując, film oceniam wysoko. Daję mu 9/10. od dawna nie miałem takiej radochy z oglądania filmu. Dwie i pół godziny zleciały jak z bicza strzelił :D

sobota, 12 lipca 2008

Om Shanti Om

Kolejny film z Bollywood, który obejrzałem. Od razu zaznaczam, że to jeden z trzech moich ulubionych filmów. Pamiętam jak byłem na niego napalony :P
Film jest swego rodzaju parodią Bollywood. Widać w nim dużo nawiązań do innych filmów bollywoodzkich, śmieszków ze schematów indyjskich itp. Ja niestety nie jestem tak bardzo obeznany ze światem Bollywood, dlatego tylko część z tych rzeczy mogłem odkryć i to takich najbardziej oczywistych :P
Film składa się z dwóch części. W pierwszej, dziejącej się w latach 70., głównym bohaterem jest statysta, który zakochuje się w zonie producenta filmowego (który jest tym złym ;)). W drugiej części (teraźniejszość) bohaterem jest sławny aktor (reinkarnowany statysta z pierwszej części ;)). Głównym tematem filmu jest reinkarnacja i zemsta, ale przy tym jest kupa śmiechu, zabawy, a czasem i smutku.
Pierwsza część jest trochę kiczowata nawet jak na Bollywood. Ale właśnie taka miała być! Bohater-statysta zawsze chciał być sławnym i pamiętam jedną śmieszną scenę, gdzie miał grać człowieka w panice uciekającego z powodu pożaru, a on ciągle leciał przed kamerę xD
Druga część jest już bardziej "normalna". Nie jest ona wycięta z rzeczywistości i można w niej zobaczyć prawdziwych aktorów grających samych siebie (ale to brzmi ^^). Bardzo fajna jest scena rozdania "Oscarów", czerwony i zabawa po gali ;) Na "czerwonym dywanie" gwiazdy wypowiadają się o głównym bohaterze, można się nieźle pośmiać :D Na rozdaniu nagród zresztą też, najlepszy jest Abishek Bacchan wnerwiający się, że nie wygrał :P
Zabawa po rozdaniu nagród (w formie teledysków) też jest najwyższych lotów. Uczestniczą w niej wielkie gwiazdy Bollywood i naprawdę jest wielką frajdą znaleźć kogoś i rozpoznać :D Z biegiem czasu co raz więcej osób rozpoznaję ;)
W filmie oprócz scen śmiesznych są też sceny smutne, a nawet tragiczne. Pamiętam jak mnie wmurowało, gdy główny bohater został zabity.
Film opowiada naprawdę ciekawą, wciągająca, a nawet wzruszającą historię. Jest to film z najwyższej półki - zdecydowanie zasługuje na 10/10.

Piosenki oczywiście też są bardzo fajne - wszystkie zasługują na uwagę. Jednak najbardziej upodobałem sobie te trzy:

- piosenka promująca ten film. Zarzuca się jej, ze została wciśnięta na siłe, by wypromować "nową klatę Khana". Biorąc pod uwagę na czym ten film polega, zarzut ten jest bezpodstawny i pokazuje niezrozumienie przesłania przez oglądającego -_-

Dard-E-Disco


- zabawa po rozdaniu nagród. Świetna piosenka i świetna zabawa przy rozpoznawaniu aktorów ;) A mozna ich tu zobaczyć naprawdę mnóstwo - same sławy.

Deewangi Deewangi


- piosenka końcowa, punkt kulminacyjny :) Naprawdę wzbudza duże emocje! Opowiedziana jest w niej praktycznie cała historia z filmu. Piosenka, wykonanie, teledysk są najwyższych lotów.

Dastaan


PS. Z całego serca polecam ten artykuł o Om Shanti Om na esensja.pl:

piątek, 11 lipca 2008

Kal Ho Naa Ho / Gdyby jutra nie było

Kolejny, już czwarty film prosto z Bollywood :)
Akcja filmu dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Trudno jest zarysować fabułę nie zdradzając żadnych ważnych wydarzeń :P Ale krótko mówiąc film jest o dziewczynie, która nie chce wychodzić za mąż bez prawdziwej miłości. Ma przyjaciela, który się w niej podkochuje. Obok niej wprowadza się mężczyzna młody, przystojny i dowcipny :P Dalej możecie sobie sami dopowiedzieć.
Film jest jednym z lepszych produkcji bollywoodzkich, ma ciekawa i wciągającą fabułę, niepodziewane zakończenie (nigdy bym się go nie domyślił), bardzo dobry muzyczny motyw przewodni, ciekawych bohaterów i dobry humor :)
Kreacja Shahrukha Khana jest ja zwykle bardzo dobra. Podobała mi się jego postać - taki dowcipniś. Niektóre żart miał naprawdę wyborne :)
Oprócz niego grała Preity Zinta i Saif Ali Khan (po raz pierwszy ich tu widziałem). Oboje wywarli na mnie dobre wrażenie.
Powracajac jeszcze do humoru w filmie - bardzo śmieszne były sceny Shahrukh+Saif+matka Saifa :D Po prostu lezałem ze śmiechu :) Krótko mówiąc matka Saifa przyłapywała ich zawsze w dwuznacznych sytuacjach ;)
Co do piosenek - niestety żadna nie wpadła mi szczególnie w ucho, ale jak już pisałemw czesniej, sam motyw przewodni był bardzo dobry.
Film oceniam bardzo wysoko. Jest to klasa sama w sobie, jednak to trzech najlepszych filmów bollywoodzkich jeszcze trochę mu brakuje. Dlatego ma u mnie 9/10. Szczególnie zakończenie wywarło na mnie kolosalne wrażenie - moja siostra płakała, a mi do tego było niedaleko :P

Mans Zlemerlow - kolejne piosenki

Źle ze mną :( Naprawdę spodobał mi się ten piosenkarz! Kolejne 3 piosenki:

Z polskiej edycji tańca z gwiazdami ;) Niestety playback.

Maniac



Bardzo nastrojowa przeróbka Cara Mia. Mi się bardzo podoba, daje do myslenia nad życiem ;)

Cara Mia - acoustic version



A ta piosenka też mi się strasznie kojarzy z jakąś inną... Może z Miką? Ale i tak fajna :P

Work of art

Moi sąsiedzi xD

Doszedłem do wniosku, że moi sąsiedzi to doskonały materiał na bloga i do pośmiania się ;)
Wprowadzili się oni obok mnie jakieś 2 lata temu i od razu zaczęły się problemy :P Zacząć trzeba od tego, że jest to jedna baba i dwóch facetów (wszyscy młodzi). Robili jakieś balangi w środku nocy i spać nie dawali (a mam do nich przez ścianę i wszystko słychać :/). Najlepsze było to jak kiedyś baba wystawiła facetowi torby za drzwi xD A czasami koło ich drzwi leżała róża w przeprosinach od faceta ^^
Teraz są jeszcze lepsze jajca :) Przedwczoraj zapukali i pytają się czy działa u mnie kablówka i internet, bo u nich nie. Zastanawiające... Ale zaraz wszystko będzie jasne :P Dzisiaj mama wylukała jak przy licznikach prądu na korytarzu stali elektrycy. Cóż takiego robili? Odcinali prąd moim sąsiadom xD
Przez jakiś czas mieli psa. Oczywiście nikt nie miał czasu go wyprowadzać, więc jak już raczyli z nim wyjść, to albo na korytarzu, albo w windzie pojawiała się wielka plama :)
Dobra, nie ładnie tak obmawiać innych, więc już kończę, choć jeszcze parę ciekawych rzeczy by się znalazło ^^

Moja kolekcja Bollywood

Oto moje filmy bollywoodzkie :) Na razie trochę ich mało, szczególnie, że nie kupowałem wszystkich jakie były w gazetach. Ale mam nadzieję, ze w przyszłości jeszcze bardziej się powiększy ^^ Na razie jest ich dokładnie 21.

środa, 9 lipca 2008

Main Hoon Na / Jestem przy Tobie

Jestem przy Tobie to trzeci film, który oglądałem. Po słabych Krokach w Chmurach przywrócił mi wiarę w Bollywood :D
Należy on dla mnie do Wielkiej Trójki (oprócz niego są w niej Czasem słońcem czasem deszcz i Om Shanti Om). Pod wszystkimi względami film ten jest bardzo fajny. Ale zacznijmy od początku.
Film opowiada o losach majora, który zostaje wysłany w przebraniu studenta do szkoły, by chronić tam córkę generała nadzorującego pokojowe rozmowy z Pakistanem. Przy okazji major dowiaduje się, że do tej szkoły uczęszcza też jego brat :)
Z obsady aktorskiej jestem zadowolony. Świetny Shahrukh Khan w roli majora, Amrita Rao jako córka generała, Zayed Khan jako bart Shahrukha i Sushmita Sen jako nauczycielka. Aktorka Sushmita Sen była Miss Universe w 1994, wiec naprawdę jest na czym oko zawiesić :P Zdjęcia na Filmwebie może ma nieciekawe, ale w filmie naprawdę wygląda bosko (ale za to niektórzy uważają, że nie umie grać...).
Film ma wszystko to, co potrzebne. Znaleźć w nim można elementy komedii, a nawet parodii (plujący nauczyciel, unik a'la matriks przed śliną, śpiewanie na dachu przywiązanym liną, by nie spaść :)), kina akcji (siatka terrorystyczna w filmie, różne walki, pościg), filmu romantycznego (miłostki, pocałunki, "stracenie głowy" przez Shahrukha"), filmu młodzieżowego (szkoła, bal) i pewnie jeszcze parę innych ;)
Na uwagę zasługuje też ścieżka dźwiękowa. Wszystkie piosenki wpadły mi w ucho i bardzo mi się podobały.


Chale Jaise Hawaien


Main Hoon Na


Tumhe Jo Maine Dekha


Tumse Milke Dil Ka Jo Haal


Gori Gori



Bez wątpienia film zasługuje na 10/10. Takie filmy mógłbym oglądać codziennie :P

Yes Boss / Miłość czy pieniądze?

Dzisiaj kupiłem ten film z Tiną i od razu go oglądnąłem :D
Może najpierw sprawy około filmowe. Tina ma u mnie duży minus... Po pierwsze kto daje filmy w cienkich pudełkach DVD? :/ A po drugie jakoś filmu woła o pomstę do nieba. Chwilami wygląda to tak jakby było w kinie nagrywane. Może pojechali do Bombaju, nakręcili, a teraz sprzedają xD
Przechodząc do filmu - krótko mówiąc podobał mi się. A coś dłużej?
Grał w nim Shahrukh Khan, więc jak mógłby być zły? :P Towarzyszyła mu Juhi Chawla. Aktorkę tą widziałem po raz pierwszy na oczy, ale spodobała mi się. Czasami przypominała mi Kajol, a czasami Preity Zintę. Znalazłem na Filmwebie, że grała w Om Shanti Om. Musze ja teraz wyszukać w teledysku Deewangi Deewangi xD Mam nadzieję, że ją rozpoznam :D
Sam film opowiada o mężczyźnie (Khan), który jest prawą ręką swojego szefa i często umawia z nim jakąś dziewczynę, jeśli on sobie tego zażyczy (Boże, jak to brzmi -_- Ale zapewniam, że w filmie wygląda to o niebo lepiej ;)). Poznaje właśnie Chawlę, ale ta wpada w oko jego szefowi. Shahrukhowi zresztą też :)
Film był fajnie zrobiony, żadna piosenka specjalnie się nie wybijała, ale też o żadnej nie mogę powiedzieć, że była kiepska. Chawla przez pewien czas udawała żonę Shahrukha i najlepsze było jak podsłuchiwali ich przez drzwi :D
Zawiodły mnie trochę (choć nie wiem czy to dobre słowo, bo czegóż innego mogłem się spodziewać?) sceny akcji pod koniec filmu. Pogoń do taksówki i jazda w niej to chyba jakaś parodia xD A walka Shahrukha ze swym szefem też była lekko parodiowata...
Ale ogólnie, jak już pisałem, film bardzo dobry. Solidne 8/10 :D

A tu dwa teledyski, które chyba najbardziej mi podpasowały (szczególnie tą druga polecam):

Main Koi Aisa Geet Gaoon


Jaata Hai Tu Kahan

Mans Zlemerlow - Cara mia

Dzięki Quester, że zwróciłeś mi uwagę na tą piosenkę :P Naprawdę bardzo ciekawa. Podoba mi się to, że nie jest zaśpiewana na jedno kopyto, tylko ma różne rytmy.
I znów artysta ze Szwecji :P Stamtąd mi się już September podoba, a teraz on ;)
Ciekawostka z wikipedii:
"Måns uczestniczył w jednej z wersji szwedzkiego "Idola". Brał też udział w "Let's Dance", programie tanecznym, w którym zwyciężył. Podczas eliminacji do Konkursu Piosenki Eurowizji wykonał utwór Cara mia. Piosenka ta zajęła trzecie miejsce w eliminacjach."
Szkoda, że nie wygrał eliminacji... Szwecja na Eurowizji miała całkiem fajną piosenkę, ale Cara Mia jest o niebo od niej lepsza...
Nie przedłużajmy, macie teledysk :P

Bollywood w gazetach - Veer-Zaara

Często teraz dają filmy Bollywoodzkie w czasopismach z czego jestem bardzo uradowany :D Tylko czemu tak trudno je zdobyć? :/
Weźmy na przykład film Veer - Zaara. Był niedawno w Naj. Wydanie Specjalne, ale niestety zbyt późno się o tym dowiedziałem i nie zdołałem go już dostać (nawet na Allegro -_-). Od poniedziałku film był w Naj. Oczywiście dowiedziałem się o tym dopiero wczoraj wieczorem, więc dzisiaj pobiegłem do kiosków. I co? Myślałem już, że będzie kupa... Latałem po całym mieście, w końcu znalazłem film w 16.! (szesnastym) kiosku po 2 godzinach latania... Ale przynajmniej takie szczęście, że go znalazłem :D Bo to naprawde jeden z lepszych bollywoodzkich filmów. Gorąco polecam!
A dodatkowo kupiłem sobie Tinę z filmwem Yes Boss / Miłość czy pieniądze. Szkoda tylko, że dodaje ona filmy w cienkich pudełkach DVD :[ Nie będzie mi pasować do kolekcji...

wtorek, 8 lipca 2008

House M. D. / Dr House 1x22

Jest to finał pierwszego sezonu. I muszę przyznać, że całkiem udany :)
Myślałem, że już nie wrócą do choroby męża byłej narzeczonej House'a, ale jednak to właśnie o nim był ten odcinek. Najciekawszą sceną z tego docinka było według mnie przymusowe badanie pacjenta (wstrzykniecie różnych rzeczy) oraz pobranie próbki moczu ^^
Była narzeczona House'a od początku nie przypadła mi do gustu... Chyba nie mogę jej wybaczyć, że tak po chamsku postąpiła w stosunku do Gregory'ego - gdy tylko zapadł w śpiączkę kazała mu wyciąć martwe tkanki z nogi. Mam nadzieje, że nie będzie jej w drugim sezonie, na co niestety się zanosi (została przyjęta do pracy w szpitalu -_-).
Szkoda mi także końca "związku" Cameron z House'm :( Wiem, że ich róznica wieku jest bardzo duża, ale jednak obojga bardzo lubię, a House jest taki samotny... :P
Czekam z niecierpliwością na więcej ^^

Mans Zelmerlow - Brother Oh Brother

Ostatnio wpadła mi w ucho ta piosenka. Przypomina mi strasznie jakąś inna piosenkę, ale teraz nie mogę wpaść na jaką :P

"Córka owczarza" E. Moon

Jest to pierwszy tom trylogii "Czyny Paksenarrion". Książka jest całkiem udana, lecz nie ustrzegła się wad. Ale zacznijmy od początku ;)
Powieść opowiada o Paksenarrion, która ucieka z domu i zaciąga się do wojska. I w sumie o tym jest ta książka - o walkach najemników ;) Według mnie Moon nie wykorzystała całego potencjału. Opisy niektórych bitew i działania w nich podjęte są zbyt krótkie w stosunku do wagi tych walk. Wygląda to tak, że przyszli sobie, powalczyli, jedna strona wygrała. Nie ma żadnych działań taktycznych, jakichś podchodów, wymiany jeńców, czy dyplomatów :P Po Martinie i Eriksonie takie coś mnie już nie zadowala.
Tutaj dochodzimy do drugiej wady - wszystko idzie bohaterom zbyt gładko. Faktycznie, czasami ktoś umiera, Paksenarrion często zostaje ranna, ale nie ma za bardzo żadnych realnych zagrożeń, uwikłań głównej bohaterki.
Kolejną wadą jest mała ilość bohaterów - tak na dobrą sprawę jest tylko jeden, Paksenarrion. Reszta to tylko postacie drugo- i dalszoplanowi... Jednak wbrew tym wszystkim wadom, ksiażkę czyta się szybko, lekko i przyjemnie ;) A to właśnie to jest chyba najważniejsze. "Córkę owczarza" oceniam na 4/6 (a mogło być wyżej, gdybye nie zmarnowany potencjał).

Wielkie gratulacje należą się tłumaczowi/korekcie - napisać "żołnieży" to nielada wyczyn ;)

Ostatnio widziałem, że wyszła kolejna książka Moon - jest to pierwszy tom następnej trylogii, która jest prequelem "Czynów Paksenarrion". Interesujące ;)

poniedziałek, 7 lipca 2008

House M. D. / Dr House

Wczoraj miałem bardzo fajny maraton tego serialu - trzy odcinki pod rząd. Niestety przez to został mi już tylko do oglądnięcia ostatni odcinek pierwszego sezonu...
Cóż mogę powiedzieć - ten serial jest genialny i niepowtarzalny. Główna postać - Gregory House - jest niesamowita. Jego teksty i stosunek do innych osób nie raz mogą poprawić humor ;) A aktor grający tego bohatera - Hugh Laurie - bardzo dobrze sprawdza się w tej roli. Nie wyobrażam sobie innego dr House'a ;)
Inne postacie też są bardzo fajne - szczególnie Cameron. Podoba mi się jej stosunek do House'a, choć jest dla niego raczej trochę za młoda :) Chase'a tez bardzo lubiłem, dopóki nie zdradził House'a :/ Dalej jest całkiem sympatyczny, ale już raczej zraziłem się do niego. A Foremana od początku średnio lubiłem - jest za bardzo cwaniakowaty :P
Przedostatni odcinek pierwszego sezonu był trochę zamotany ;) House tak mieszał co chwila tymi pacjentami, że sam nie wiedziałem czasami, który to który. Fajnie, że postanowili pokazać z jakiego powodu dokładnie House kuleje. I maja bardzo duzy plus za nietypowe podejście do tego tematu.
Dla mnie ten serial to objawienie. W ogóle się przy nim nie nudzę, a wrecz go pochłaniam. Argumentem na świetność serialu może byc choćby to, że nawet moja siostra i mama się w niego wciągnęły i z niecierpliwością czekają na nastepne odcinki ;)

Rome / Rzym 1x01

Wczoraj oglądnąłem pierwszy odcinek tego serialu. Słyszałem wiele pochlebnych opinii na jego temat, więc narobiłem sobie smaka. Poza tym lubię seriale/filmy historyczne (choć wolę średniowiecze od starożytności). Jednak trochę się zawiodłem...
Przez cały odcinek miałem trudności z rozpoznawaniem bohaterów. Wszystkie kobiety są tak do siebie podobne :P (Ale to się może zmienić, kiedyś aktorki z Bollywoodu też wyglądały dla mnie jednakowo ;)).
Główną rzeczą, która mi się nie podobała to erotyka. A może lepiej powiedzieć pornografia? :P Ja rozumiem, jeśli chcą pokazywać sceny seksu, ale czemu od razu tak "dosadnie"? ;) Zwłaszcza, ze mama się cały czas kręci w pobliżu i może wparować :P
Na szczęście pod koniec wszystko się ruszyło i akcja nabrała dla mnie tempa. Wygląda to obiecująco na przyszłe odcinki :)

sobota, 5 lipca 2008

Seriale - moje ulubione ;)

Mój TOP11 :P

1. Gotowe na wszystko - podoba mi się w nich przede wszystkim humor, ale intrygi też są i to bardzo fajne :) Nie mogę się doczekać 4 sezonu w Polsacie, gdyż go jeszcze nie oglądałem ;)

2. Kości - chyba wszystko w tym serialu mi się podoba, a trzeci sezon tylko jeszcze podwyższył moją i tak wysoka opinię ;) Bardzo fajna para głównych bohaterów, ciekawe relacje między nimi, fajne pomysły na odcinki. Każda postać z ekipy jest tak charakterystyczna i inna, że nie sposób ich ze sobą pomylić. Poza tym każdy bohater ma swoją dość dokładną historię, a nie tylko tak pobieżnie nakreśloną... Z trzeciego sezonu najbardziej podobały mi sie odcinki dotyczące sprawy Gorgomona, ale też odcinek ze sprawą w sądzie ojca Brennan oraz przedostatni odcinek serii.

3. Będzie ex equo. Oba seriale są świetne i zupełnie odmienne ;)
a) 24 godziny - bez wątpienia najlepszy serial sensacyjny :P Dość dużo postaci i wątków, ciekawe kreacje, niespodziewane zwroty akcji ;) Ogólnie ciekawy pomysł (1 odcinek=1 godzina) oraz bardzo dobre wykonanie. Szkoda tylko, że do drugiego sezonu przeszło tak mało osób z pierwszego :(
b) Dr House - po prostu genialny :P Najlepsze są teksty Gregory'ego ;) Bardzo mi się podobał ten z pasożytem ^^ Ale też akcja jest bardzo emocjonująca, znów ciekawi bohaterowie. Tylko nie do wiary jest to, że lekarz może podawać tyle błędnych leków :P


4. Czarodziejki - stare, ale jare. Pamiętam jak kiedyś, gdy byłem o wiele młodszy, leciały na TVP1 i się nimi zachwycałem :D Wtedy puścili tylko 2 pierwsze sezony. Teraz, odkąd lecą na Polsacie, też je oglądam i dalej mi się podobają. Oczywiście widzę ich wady, nie wszystkie odcinki są genialne, ale fajna obsada aktorska i ogólne wykonanie naprawdę mi się podobają.

5. Zagubieni - dopiero na czwartym miejscu :P Są fajni, ale nie genialni.

6. Herosi – lubię oglądać filmy i serialu o superbohaterach z mocami, a ten był naprawdę fajnie zrobiony, więc nic dziwnego, że umieszczam go w tym rankingu J

7. Kyle XY – lubię nietypowe seriale, a ten jest bardzo nietypowy. Pierwszy sezon bardzo mi się podobał – był to taki powiew świezości. Drugi sezon już mnie tak nie wciąga, ale serial jest dalej fajny ;)

8. Pogoda na miłość – trzeci i czwarty sezon bardzo mi się podobały. Były fajne ze względu na swą tematyke – opowiadały przygody licealistów. Piąty sezon (najnowszy) opowiada ich losy już po ukończeniu szkoły. Serial przez to trochę stracił... Dodatkowo fabuła w tym najnowszym sezonie nie była porywająca, a nawet chwilami trochę nudnawa...

9. Krok od domu – bardzo fajny serial kryminalny (a może lepiej napisac było prawniczy? :P ). Podoba mi się w nim to, że fabuła nie skupia się na złapaniu przestępcy, lecz na jego skazaniu. Lubię oglądać seriale i filmy z rozprawami w sądzie J

10. Hotel Babylon – jak już pisałem wyżej, lubię nietypowe seriale. Ten także taki jest, bo opowiada o pracownikach w hotelu. Widziałem niestety tylko pierwszy sezon, który składał się z zabójczej ilości odcinków – ośmiu, ale był on naprawdę bardzo fajny.

11. Tutaj naprawdę nie mogę się zdecydować, więc dam dwa miejsca ex equo:
a) Aniołki z piekła rodem – krótki, niemiecki serial sensacyjny. Opowiadał o przygodach trzech „najemniczek”. Fajnie był zrobiony, choć efekty specjalne nie zawsze były najwyższych lotów ;)
b) Gorące Hawaje – serial ten opowiada o losach pracowników hotelu, lecz nie w taki sam sposób jak Hotel Babylon. Tutaj hotel znajduje się na Hawajach i fabuła wykracza poza jego mury. Też bardzo fajny serial, tylko szkoda, że nie powstał drugi sezon :/ Bo pierwszy kończy się dziwnie lekko mówiąc – główny bohater ni stąd ni zowąd wylatuje w powietrze xD

Dhaai Akshar Prem Ke / Kroki w chmurach

Mój drugi bollywoodzki film zdobyty dzięki Gazecie Wyborczej. Niestety bardzo się na nim zawiodłem... Przez niego zraziłem się do Aishwaryi Rai (ale już mi przeszło) i Abhisheka Bacchana (to mi już nie przeszło :D).
Początek jest tragiczny - te sceny akcji, a szczególnie skok za flagą, wołają o pomstę do nieba. Z biegiem czasu dowiedziałem się, że we wszystkich bollywoodzkich filmach nie ma zbyt dobrych scen walki, ale te w tym filmie są po prostu tragiczne :P Jednak powstrzymałem się przed wyłączeniem filmu i do oglądałem go do końca.
Historia opowiedziana w filmie nie jest zbyt zachwycająca. Gdyby film był krótszy, wyszłoby mu to na dobre, a tak musimy przedzierać się przez nudę...
Dla mnie to najgorszy bollywoodzki film jaki oglądałem. Nie miał też za bardzo chwytliwych piosenek. Oceniam go na 6/10 (nic na to nie poradzę, że jednak każdy bollywoodzki film sprawia mi jakąś przyjemność ;)).

Kabhi Khushi Kabhie Gham / Czasem słońce, czasem deszcz

"Czasem słońce, czasem deszcz" był pierwszym bollywoodzkim filmem, który oglądałem. Możliwe to było dzięki telewizji Polsat.
Zawsze lubiłem łzawe historyjki, więc i ten film mi się spodobał. Dodatkowo bardzo fajne piosenki, których potem nasłuchałem się w Winampie, tańce i inne podejście do kina bardzo przypadły mi do gustu. Choć może historia nie jest najoryginalniejsza, to sposób jej przedstawienia i podział filmu na dwie części dodaje jej wiele uroku ;)
Świetna obsada aktorska - Shahrukh Khan, Kajol, Kareena Kapoor, Rani Mukherji i Hrithik Roshan. Po prostu sama smietanka (choć jak wtedy oglądałem film, nie byłem tego świadom).
Najbardziej podobała mi sie w tym filmie Kajol i jej miny ;) Oraz scena przeprosin i rozbicie wazona.
Do tego filmu mam duzy sentyment, może dlatego, że był moim pierwszym zetknięciem się z tym kinem. Oceniam go na 10/10. Według mnie w pełni zasługuje na taką ocenę.

Jedne z lepszych piosenek z filmu (choć wszystkie są fajne):

"Say Shava Shava"


Yeh Ladka Hai Allah