poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Sopot Festiwal 2008

W tym roku po raz pierwszy zabrałem się za oglądanie Sopot Festiwal :) Fajnie, że śpiewają wszyscy na żywo, bo można posłuchać jak tak naprawdę brzmią.
Na polskie eliminacje sie nie napalałem, bo wiedziałem, ze w nich nie ma niczego ciekawego :P Już chyba najbardziej podobał mi się Video + Ania Wyszkoni, chociaż Pectus też niczego sobie (w porównaniu do polskich zespołów). Najlepsze były potem komentarze jury, a najbardziej Kozyry ^^ Ale pojechał Leszową :P
Na finał już czekałem z niecierpliwością, bo miał być Mans i Danny, a i nową Ruslane chciałem zobaczyć (lubię Wild Dance). Innych nie słyszałem, więc też byłem ciekaw jak wypadną. Idźmy więc po kolei:

Ruslana - Moon of Dream


Piosenka przypadła mi do gustu, szczególnie refren. Ciekawy też był ten nagły przeskok "rytmowy", choć te niedźwiedzie mogła sobie podarować :P Szkoda, że ją trochę pojechali :/ Uważam, że solo wypadła lepiej niż w clipie z T-Painem :P

Danny - Tokyo


Ale się obstrzygł na Sopot xD Zupełnie inna osoba :O Ale tak tez mu fajnie. Całkiem fajnie zaśpiewał.

Velvet - Chemistry


Już wcześniej słyszałem parę piosenek tej wokalistki. Podobała mi się, choć chwilami miałem wrażenie, że wszystko jest tak na jedną nutę... Ale jej występ mi się podobał :P

Matt Pokora - Catch me if you can


Kiedyś widziałem jeden jego teledysk na Vivie i nie przypadł mi do gustu. Na Sopocie się na nim nie zawiodłem! Piosenka mocno średnia, a i sam śpiew tak jakby od niechcenia :/ Ogólnie to według mnie najgorsza piosenka w finale. Całe szczęście, że niczego nie wygrał!

Oh Laura - Release me


Wielkie zaskoczenie. Po raz pierwszy słyszałem tę piosenkę, ale mi od razu wpadła w ucho (lubię takie rytmy). Do tego świetna wstawka gry na harmonijce. Według mnie bardzo zasłużona wygrana.
Podobno była ona takim zjawiskiem jak w tamtym roku Sophie Ellis Bextor, ale tym razem docenionym (info z onet.pl). Nie mogę dojść jakim cudem Feel w tamtym roku zgarnął obie nagrody skoro była tam moja Sophie :(

Mans Zelmerlow - Brother Oh Brother


Cała płyta Mansa mi się podoba, więc na ten występ czekałem najbardziej. Ten też się ostrzygł nie do poznania ^^ Całkiem fajnie to wypadło, myślałem, że będzie gorzej. Myslałem, że dostanie nagrode od publiczności :/

Pectus - To, co chciałbym Ci dać


Jak na polskie realia piosenka jest całkiem fajna, ale wśród piosenek zagranicznych było parę naprawdę lepszych :/


Teraz może krótki komentarz do wyników:
Bursztynowy Słowik dla Oh Laury to bardzo dobry wybór, naprawdę sobie zasłużyli.
Słowik Publiczności dla Pectus to porażka... Miałem nadzieję, że dostanie go Mans, ewentualnie Danny. Czemu Polacy zawsze muszą wygrywać tego słowika? W końcu nikt nie będzie chciał przyjeżdżać, jak tylko Polacy będą doceniani.

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

"Yendi" S. Brust

Wczoraj skończyłem tę książkę. Jest to drugi tom Vlada Taltosa i niestety jest gorszy od tomu pierwszego... Ale tylko trochę :P Szczególnie początek odbiega poziomem - rwana akcja, powtarzające się opisy (typu: najpierw wszedł jeden, potem drugi, potem Vlad, potem ktoś inny...).
Ale od początku - fabuła koncentruje się wokół wydarzeń, które odbyły się przed pierwszym tomem. Dowiadujemy się jak Vlad zdobył teren i jak poznał swoją żonę. Ciekawe posunięcie, ale mam nadzieje, że dalsze tomy to już nie będzie przeszłość, bo chciałbym poznać dalsze losy Vlada, szczególnie jego historię po tym jak dowiedział się o swoim "pochodzeniu".
W książce dalej jest dobry humor, ale w pierwszym tomie był jednak trochę lepszy ;) Teraz często są kawały typu: "ile osób potrzeba do zrobienia czegośtam?" :P Oprócz tego są tez fajne odzywki jherega ;)
Jakby jednak nie patrzeć - jest to nadal kawał dobrej literatury rozrywkowej ;) Dla mnie 5/6. A jeśli kolejne tomy będą na podobnym poziomie, to będę naprawdę żałować tomów niewydanych Polsce...

sobota, 16 sierpnia 2008

"Przeminęło z wiatrem" M. Mitchell

Skończyłem "Przeminęło z wiatrem". Na tę książkę zostałem namówiony przez siostrę i nie żałuję ;) Nie jest to wcale jakieś mdłe romansidło. Owszem jest ważny wątek miłosny, ale nie tylko on jest ważny, lecz też ogólne postępowanie bohaterki podczas wojny - jak żyła przed wojną, co robiła podczas niej, jak starała się odbudować swój majątek w czasach rekonstrukcji, jak przeciwstawiała się kanonom epoki. Dlatego nie uważam też, by była to książka tylko dla bab.
Nie ma tu tez mdłych i niedorobionych scen erotycznych - miłość pokazana tu jest na zupełnie innym podłożu. Poza tym nie wszystko jest tak proste jak w "romansidłach". Bohaterka ma dużo rozterek i nie wszystko kończy się dla niej szczęśliwie.

Opowieść podobała mi się bardzo - trzyma w napięciu, jest ciekawa, czasami wzruszająca, czasami dająca do myślenia, czasami nawet tragiczna. Książka mimo swej dużej objętości nie ma dłużyzn, ani żadnych ewidentnie niepotrzebnych wątków. Wszystko się zazębia. Wciągnęła mnie i szybko ją pochłonąłem.
Książka tez jest jakoby nowym spojrzeniem na temat wojny secesyjnej, niewolnictwa i Ku Klux Klanu. Pokazuje, że nie wszystko jest czarno-białe jak się nam mogło z początku wydawać.
Dla mnie bardzo dobra książka i rozumiem dlaczego zaliczana jest do klasyki :) Dla mnie 6/6 :P

sobota, 9 sierpnia 2008

"Świt czarnego słońca" C. S. Friedman

Skończyłem właśnie "Świt czarnego słońca" C. S. Friedman. Książkę tą wygrałem na Katedrze z czego bardzo się cieszę :) I tak miałem zamiar po nią sięgnąć, ale w dalszej przyszłości, a tak miałem okazję ją teraz przeczytać.
Podobał mi się świat stworzony przez autorkę oraz jego historia. Z chęcią poznawałem prawa rządzące ta planetą oraz to, jak ludzie się na niej znaleźli. Bardzo interesował mnie też wątek Proroka (mam nadzieję, że w dalszych częściach też będzie co nieco o jego przeszłości).
Samej fabuły nie opisuję, bo książka jest już raczej na tyle znana, że każdy zainteresowany mógł sobie przybliżyć treść tej książki. Dodam tylko, że mi się podobała, stała na bardzo przyzwoitym poziomie. Tylko trochę mnie denerwowało wpychanie dwóch głównych bohaterów w niebezpieczeństwa, a gdy już mieli umrzeć, nagłe ich ratowanie... Ale cóż - wiadome było, że autorka nie uśmierci głównych postaci, ale w takim razie mogła trochę złagodzić te niebezpieczeństwa :P
Fajne jest też to, że z jednej strony książka jest po trosze zamkniętą całością - wątek Ciani został rozwiązany, a z drugiej wskazuje na drugi tom i pokazuje w która stronę potoczą się dalsze losy bohaterów ;) Na pewno niedługo kupię dalsze tomy (mam nadzieję, że będzie promocja świąteczna :P ).
Ocena ode mnie to 5/6. Książka fajna, ale nie genialna ;)

A teraz do czytania został mi tylko Ludlum, na którego na razie nie mam ochoty :/

"Jhereg" S. Brust

Niedawno skończyłem Jherega Stevena Brusta. Cóż mogę powiedzieć? Podobało mi się i to bardzo :P
Można powiedzieć, że opowiada historię zabójcy na zlecenie, a dokładniej jednego jego kontraktu. Podobał mi się sposób narracji - pierwszoosobowy.
Szybka i wartka akcja, intrygi, niespodziewane zwroty akcji i przede wszystkim humor - to największe zalety. Podobało mi się, że żarty nie były nachalne, ani jakieś niesmaczne. Nigdy nie miałem wrażenia, że autor na siłę wcisnął coś śmiesznego, wszystko do siebie pasowało :P
Ciekawy jest też świat, w którym rozgrywa się historia. Bardzo dobrze czytało mi się jego historię oraz nowe informacje o Domach. Sądzę jednak, że autor przesadził trochę z genezą istot na tym świecie (chodzi mi o eksperymenty ;)).
Motta przed każdym rozdziałem dodają książce smaczku i są całkiem fajne. Ciekawostką jest też rozróżnienie magii od czarów.
Denerwowały mnie tylko angielskie, nieprzetłumaczone nazwy broni. Co stało na przeszkodzie przetłumaczyć Spellbreakera na chociażby Łamacza Zaklęć? A Pathfindera na Odnajdywacza Drogi? :P Ale to tylko niewielki minusik.
Ta książka to dla mnie bomba :P Ocenię ją zaraz na biblionetce na 6/6. Jeśli dalsze tomy stoją na podobnym poziomie to szkoda, że nie zostały wydane wszystkie części. Zaraz muszę upolować na Allegro te, które ukazały się w Polsce ;)
Kończąc, chciałbym dopisać, że rozbroiła mnie ostatnia scena w książce :P

Eklavya

Film opowiada historię strażnika pewnego rodu. I w sumie tyle. Są pomniejsze wątki, ale dla głównej fabuły mają małe znaczenie.
Film jak na standardy bollywoodzkie jest bardzo krótki - trwa niecałe dwie godziny :P Ale w sumie to dobrze, że nie przedłużali tego na siłę...
Inne rzeczy w tym filmie też są niestandardowe jak na Bollywood. Mało jest o miłości oraz nie ma żadnych tańców, a jest tylko jedna piosenka.
Jest to film akcji, który naprawdę trzyma w napięciu. Początek może trochę nudnawy, ale dalej się rozkręca i szczególnie w drugiej połowie jest duzo akcji.
Film chciałem obejrzeć ze względu na Saifa Ali Khana. Myślałem, że on tu jest głównym bohaterem, a tu niespodzianka! Główną postacią jest Amitabh Bachchan. Stąd prosty wniosek - za dużo Amitabha, za mało Saifa :P
Końcówka była nie za specjalna... Nie zaspokoiła mojej żądzy krwi ;) Myślałem, że wszyscy się pozabijają, a tu takie buty... Ale i tak nie było najgorzej :P
Moja ocena to 8/10. Mogło być lepiej, ale i tak jest bardzo fajnie.

czwartek, 7 sierpnia 2008

Aetbaar / Zaufaj mi

Pierwszy film bollywoodzki, który wzbudził we mnie tyle emocji. A mianowicie - strasznie mnie denerwował :P Czasami głupota osób, czasami absurdy scenariusza, a czasami po prostu "główny zły" :P
Ale zacznijmy od początku - film opowiada historię miłosci, jak to zwykle w Bollywoodzie. Tym razem pokazana jest ona w zupełnie innej scenerii. Otóż mamy do czynienia z wariatem, któremu siadło na mózg (jak to kiedyś mój kolega napisał na kartkówce z polaka o Raskolnikowie). Dlatego też jest duzo akcji i czasami jest nawet strasznie :)
Co do strony muzycznej, była przeciętna. Było mało piosenek, żadna jakoś nie wpadła mi w ucho... Nie było tez "pląsów" :(
Gdy po dwóch godzinach myslimy już, że to koniec filmu, dostajemy od rezyserów niespodziankę - gratisowe 30 minut :P Na szczęście były one pełne akcji i naprawdę trzymały w napięciu ;)
Jak już wspomniałem na początku film mnie strasznie denerował i momentami irytował. Największe bezsensy dla mnie to:
- wariat dusi swoją "miłość", bo uwaza, że ta od niego uciekła, a babka zaraz mu to wybacza, tłumaczy sie i go przytula o_O
- scena w szpitalu. Pobita babka zobaczyła na korytarzu sprawce i zaczyna mówić i wskazywac palcem, a lekarz zamiast się odwrócić, to udaje głupka i pyta się o co chodzi...
- gdy lekarz wreszcie zmądrzał i zaczyna gonić zbrodniarza krzycząc, by go zatrzymali, nikt sie nie rusza... Ogłuchli, czy co? :P
- wariat leje kolesia w miejscu publicznym. Wszyscy się tylko przypatrują, choć osoba bita juz jest na "skraju wytrzymałości"
- ojciec babki dowiaduje się, że wariat jest zabójcą, to zamiast iść powiedzieć córce, to idzie grozić wariatowi :/
- córka, gdy dowiaduje się, że wariat jest mordercą, to zamiast od niego stronić, to idzie z nim porozmawiać...

Król bezsensu, pretendent do miana największego absurdu wszech czasów:
Babki uciekają motorówką, nie zdążyły za daleko odpłynąć. Wariat łapie za linę, która jest przymocowana do motorówki i... Nie, nie zostaje wciągnięty z molo do wody. Przyciąga motorówke, choć ta ma właczony silnik o_O Ale z niego strongman ^^

Wracając do aktorów. Nie lubię juz Johna Abrahama :P Aż za bardzo pasował do tej roli :)
Wbrew pozorom film nie był zły. Gdyby nie to, że mnie irytował, to byłby to kawał dobrej rozrywki. Ale w sumie to dobrze jak film wzbudza takie emocje ^^ Siostra nawet mówiła, bym wyszedł z pokoju, bo tak mnie chwilami niosło :P
Dla mnie 8,5/10.