sobota, 16 sierpnia 2008

"Przeminęło z wiatrem" M. Mitchell

Skończyłem "Przeminęło z wiatrem". Na tę książkę zostałem namówiony przez siostrę i nie żałuję ;) Nie jest to wcale jakieś mdłe romansidło. Owszem jest ważny wątek miłosny, ale nie tylko on jest ważny, lecz też ogólne postępowanie bohaterki podczas wojny - jak żyła przed wojną, co robiła podczas niej, jak starała się odbudować swój majątek w czasach rekonstrukcji, jak przeciwstawiała się kanonom epoki. Dlatego nie uważam też, by była to książka tylko dla bab.
Nie ma tu tez mdłych i niedorobionych scen erotycznych - miłość pokazana tu jest na zupełnie innym podłożu. Poza tym nie wszystko jest tak proste jak w "romansidłach". Bohaterka ma dużo rozterek i nie wszystko kończy się dla niej szczęśliwie.

Opowieść podobała mi się bardzo - trzyma w napięciu, jest ciekawa, czasami wzruszająca, czasami dająca do myślenia, czasami nawet tragiczna. Książka mimo swej dużej objętości nie ma dłużyzn, ani żadnych ewidentnie niepotrzebnych wątków. Wszystko się zazębia. Wciągnęła mnie i szybko ją pochłonąłem.
Książka tez jest jakoby nowym spojrzeniem na temat wojny secesyjnej, niewolnictwa i Ku Klux Klanu. Pokazuje, że nie wszystko jest czarno-białe jak się nam mogło z początku wydawać.
Dla mnie bardzo dobra książka i rozumiem dlaczego zaliczana jest do klasyki :) Dla mnie 6/6 :P

Brak komentarzy: