niedziela, 13 lipca 2008

"Testament Matarese'a" R. Ludlum

Kolejna książka Ludluma jaką przeczytałem. Ostatnio kupiłem na Allegro bardzo tanio dużo książek tego autora, więc będę miał co czytać ;)
Jak zwykle Ludlum jest w formie - zresztą czego innego można było się spodziewać po takim pisarzu? ;) Książka wybitna nie jest, sam pomysł na fabułę też nie (świat jest w wielkim niebezpieczeństwie, tajemnicza organizacja chce przejąć nad nim władzę), ale czyta się ją naprawdę szybko i przyjemnie. Autorowi nie można niczego zarzucić - jest wartka akcja, niespodziewane jej zwroty, walki między agentami, strzelaniny, zasadzki itp. ;)
A o czym jest dokładniej fabuła? Dwóch agentów "odchodzi" na emeryturę - amerykański agent Brandon Scofield i rosyjski Taleniekow. Są zaciekłymi wrogami jednak w obliczu zagrożenia złączają swe siły. Niby wygląda to niepozornie, lecz historia naprawde jest ciekawa. Zastanawia mnie tylko czemu we wszystkich książkach sensacyjnych musi być postać kobieca będąca/stająca się ukochaną głównego bohatera? To już się robi nudne :P
Tak jak już wspomniałem, książkę polecam. W końcu nazwisko autora zobowiązuje do dużej porcji dobrej rozrywki ;) Oceniam ja na 5/6. Brakuje jej trochę do Trylogii Bourne'a czy Paktu Holcrofta (w którym końcówka IMO przygniatała :P). Teraz musze się chyba rozejrzeć za "Spadkobiercami Matarese'a". Dopiero przed chwilą się dowiedziałem, że jest druga część dziejąca się po latach xD Mam nadzieje, że nie będzie to zwykła powtórka z rozrywki...

PS. Nie macie wrażenia, że Materase brzmiałby o niebo lepiej od Matarese'a? :P

Brak komentarzy: